Od kilku miesięcy niezmiernie denerwowało mnie, gdy przed każdym wyjazdem w trasę moja narzeczona robiła mi wielkie awantury, że znowu ją opuszczam i wyjeżdżam Bóg wie gdzie i Bóg wie po co. Na każdym postoju zamiast spać na pewno będę pił z innymi kierowcami i zabawiał się z przypadkowo poznanymi kobietami. Myślałem, że dłużej tego nie zniosę, dlatego postanowiłem działać i pokazać mojej przyszłej żonie na czym tak naprawdę praca kierowcy polega.

Od razu zgodziła się wyjechać ze mną w trasę. Jej przygotowania do wyjazdu trwały chyba ze trzy dni, bo myślała, że wyjeżdża niczym na wakacje. W jej torbie podróżnej znaleźć można było prawie wszystko – żelazko turystyczne, strój kąpielowy i niebieskie kapcie. Tylko raz powiedziałem jej, że niepotrzebnie to wszystko zabiera, wystarczą podstawowe kosmetyki, czysta bielizna i dres. Gdy wytrzymałem jej miażdżący wzrok stwierdziłem, że niech robi co chce – im więcej rzeczy ze sobą zabierze tym moja wygrana będzie słodsza, a jej przegrana sromotniejsza, kierowca Wałbrzych.

Tak jak się spodziewałem, podczas trzydniowego wyjazdu z ładunkiem za granicę moja ukochana wynudziła się jak mops. Nie miała możliwości i potrzeby ani wykonać make-up’u, ani wystroić się w nowy strój kąpielowy, ani założyć puchowych kapci. Całą drogę siedziała zszokowana w dresie. Słowem nie odezwała się, że jej źle czy że się nudzi, jednak ja wiedziałem swoje i w duszy zacierałem ręce z radości. Dopiero po powrocie do domu przyznała, że źle oceniała moją pracę, dlatego należała jej się porządna nauczka!